4/11/2014

TARGI RZECZY ŁADNYCH


W weekend, piątego i szóstego kwietnia miała miejsce druga edycja Targów Rzeczy Ładnych. Targi dobrego designu. Dziewięćdziesięciu jeden wystawców, u których mogliśmy znaleźć interesujące meble, lampy, plakaty, książki, magazyny, zabawki, literaturę dla najmłodszych, rowery, ceramikę i wiele innych ładnych rzeczy. Targom oprócz wystawców i ich niezwykłych stoisk towarzyszyły warsztaty oraz wykłady. Jeśli chcecie dowiedzieć się na ten temat więcej zapraszam tutaj. Dla rodziców z dziećmi, aby zapewnić szkrabom ciekawe atrakcje stworzono „Kącik zabaw”, w którym można było zostawić pociechy pod opieką animatorek.





Ilość otaczających mnie ładnych rzeczy spowodowała, że nie obyło się bez zakupu kilku drobiazgów. W tym książki Agaty Królak „Z działki z lasu i takie tam”, której przepisy niesamowicie inspirują do powstawania kolejnych postów z kategorii jedzenia. Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocy stałam się posiadaczką kolorowych wydmuszek z Suchej Beskidzkiej wypatrzonych na stoisku Makutra. Jedno z moich ulubionych na targach. Podczas pierwszej jaki i tej edycji targów spędziłam przy Makutrze kilkadziesiąt minut doładowując swojego poczucie estetyki niesamowicie pięknymi rzeczami, a fakt, że już niedługo otworzy się Ich sklep stacjonarny w Warszawie cieszy podwójnie. W niedzielę 13 kwietnia będzie można spotkać Makutrę na Urban Market organizowanym w „1500m2 do wynajęcia”.





Kolejnym stoiskiem, które całkowicie mnie zainspirowało jest HOBO. Streetwearowa marka, której projektanci przy tworzeniu swoich produktów znaleźli natchnienie w legendzie hobos czyli amerykańskich "włóczęgów dharmy", łowców przygód i buntowników z wyboru. Przez lata stworzyli oni swój sekretny język, oparty o system znaków graficznych, zrozumiałych tylko w ich społeczności. Każdy ciuch posiada nadrukowany znak z języka hobos. Ubrania są niesamowicie uniwersalne, wygodne, ale również bardzo wysokiej jakości o niepowtarzalnej formie. Niebywałym atutem produktów są naturalne dzianiny, którym towarzyszy etyczna produkcja w Polsce.








Odniosłam wrażenie, że na pierwszej edycji targów, wystawców z kategorii „dla dzieci” było więcej, to i tym razem nie można było narzekać na ubogość w tej tematyce. Niebanalne, ciekawe, wpływające na kreatywność i rozwój psychoruchowy dzieci zabawki, a także mnóstwo pięknych rzeczy do stworzenia unikalnej przestrzeni dla najmłodszych. Mimo iż mamą jeszcze nie jestem to wiem, że są to przedmioty, które sama z chęcią zakupiłabym dla malca czy do jego pokoju. Nie będę ukrywać, że dużo nadziei wraz z chłopakiem pokładaliśmy w asortymencie dziecięcym, ponieważ dzień później szykowały nam się chrzciny. Dzięki temu stworzyliśmy uroczy i nietuzinkowy prezent. Nie obyło się bez obaw (w końcu nie każdemu do gustu muszą przypaść tak unikalne zabawki niż dostępne na „codziennym” rynku), ale ostatecznie Maluchowi jaki i rodzicom Brzdąca Alelale i książka Agaty Królak „Różnimisie” bardzo się spodobały.




Ramki na zdjęcia od Luna Design. Robione z odzyskanego drewna pochodzącego z Afryki Południowej. Kryją niepowtarzalną historię co czyni je wyjątkowymi i unikalnymi.





Oryginalna porcelana od Ende projektu Natali Gruszeckiej, przeurocze filiżanki od Klava, którzy wierzą, że „poranek to najważniejsza pora dnia, a otaczanie się pięknymi przedmiotami daje gwarancję dobrego nastroju i pogody ducha”. Te maleństwa dodadzą wdzięku każdej kuchni. Kubki „z kolcami” od Kina Ceramic Design, do których wzdycham od pierwszej edycji targów.






Piękne poduchy od Dwie baby, których gruby splot kojarzy się z robótkami mamy czy też meble i akcesoria do łazienek w modnym stylu skandynawskim od A&A Dwie Agnieszki.




"Ładne tkaniny" czyli stoisko z tkaninami do patchworku i akcesoriami krawieckimi. Wyjątkowe wzory i kolory, super jakość, zainspirowały mnie do następnych postów, w których będę się starać wykonać małe co nieco handmade.






W Domu Towarowym Braci Jabłkowskich miały miejsce również Targi Zdrowej Żywności. Schodząc schodkami poziom niżej przenosiliśmy się do miejsca pełnego swojskich wyrobów, jedzenia bezglutenowego, a także kosmetyków ekologicznych na bazie olei, miodu i tym podobnych dóbr natury. Zapach chleba na zakwasie, prawdziwych szynek bez ulepszaczy, niespotykanych kozich serów sprawił, że apetyt rósł z każdym krokiem i wdechem powietrza. Znalazło się też coś dla odważnych czyli jadalne owady. Larwy mącznika, świerszcze, szarańcze i larwy drewnojada w różnych odsłonach smakowych na przykład karmelu. Niestety mi brakło odwagi na degustację. Kilka stoisk dalej odkryłam coś dla siebie. Od dziecka jestem uczulona na białko krowie. Wyroby z mleka koziego są ciężko dostępne w sklepach stacjonarnych dlatego kiedy natrafiłam na stoisko Groser Moniki i Waldemara Lasoń nie mogłam odmówić sobie kupna kilku rodzajów sera. Naturalne, farmerskie i w 100% kozie sery bez konserwantów, ulepszaczy i innych sztucznych składników. Spróbowałam wszystkich rodzajów jednakże zdecydowałam się na zakup przepysznej, nieprzesolonej fety, oscypka, niezwykle delikatnego i bez soli sera jogurtowego. Polecam, każdemu kto jest uczulony na białko krowie, ale także każdej osobie, która pragnie urozmaicenia swojego jadłospisu o smaczne i co najważniejsze zdrowe sery kozie.





Na koniec chciałabym wspomnieć o lokalizacji targów. Wszystko miało miejsce w stuletnim Domu Towarowym Braci Jabłkowskich na Brackiej 25 w Warszawie. Równie mocno przypadło mi do gustu co Soho Factory, gdzie organizowana była pierwsza edycja targów, choć nie ukrywam, że klimat, który towarzyszył Soho był bliższy mojemu gustowi.


Mimo, że wydźwięk powyższego plakatu jest ironiczny to jeśli pozbawilibyśmy go tej nutki, w piękny sposób podsumowałby całe targi. Kończąc post, który mógłby być tematem rzeką, chciałabym zachęcić każdego do uczestniczenia w takich wydarzeniach. Są one niesamowitym źródłem inspiracji, sztuki, ale także kultury. Mam nadzieję, że organizatorzy nie zaprzestaną na dwóch edycjach.

Prześlij komentarz